
Pamiętam, jak w moim rodzinnym domu świętowaliśmy wszystko: imieniny, urodziny, Chrzty, Pierwsze Komunie Święte czy bierzmowania. Biorąc pod uwagę, jak liczną miałam rodzinę, zdawało się, że codziennie można było znaleźć osobny powód do urządzenia przyjęcia, lub co najmniej do upieczenia ciasta.
Kilka dni temu świętowaliśmy 24 urodziny Perico. Do domu wróciliśmy trochę późno, bo braliśmy udział w debacie na Kongresie Dużych Rodzin w Walencji. Temat debaty brzmiał: „Duże rodziny: eksperci o pozytywnych aspektach życia”.
Pepa, chrześnica Perico, postanowiła upiec ciasto. Nie jest ona zbyt uzdolnioną kucharką, więc ciasto nie urosło wystarczająco i smakowało trochę dziwnie. Rzecz jasna każdy powtarzał, jak dużo pracy w nie włożyła. Pokryła je również czekoladą, za którą Perico nie przepada. Pomimo to, z ciasta nie zostało zupełnie nic, gdy już dorwały się do niego dzieciaki. Uwielbiam patrzeć, jak dużo wysiłku wkładają w zjedzenie tego ostatniego kawałka tortu.
W te wakacje znowu pobawimy się w „Master Chefa”. Kto wie, może Pepa polubi gotowanie trochę bardziej. Wszyscy lubimy rywalizację, więc na pewno zabawa będzie przednia.