
Każdy wie, że przyjaciel to skarb. Każdego roku, 28 grudnia spędzamy dzień z przyjaciółmi z dzieciństwa mojego męża. Znają się oni od szóstego roku życia, i mieszkają w różnych częściach Hiszpanii. Dystans jednak nie przeszkadza nam w spotkaniu się raz w roku i zjedzenia wspólnego obiadu.
Moje dzieci przejęły tę tradycję po tacie. Wiedzą one, że muszą pielęgnować swoje przyjaźnie i pomagać przyjaciołom w trudnych momentach. Przy dzisiejszym postępie technologicznym, dystans nie daje żadnych wymówek w tej kwestii. W domu mówimy zawsze, że należy bawić się z każdym, nieważne, czy jest trochę grubszy, dziwny, brzydko pachnie czy dłubie w nosie. Musimy się uczyć być przyjaciółmi wszystkich. Każda osoba ma coś, co może dać innym. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły, zachęcam je, żeby zadzwoniły do swoich nieobecnych kolegów i zapytały, jak się czują i czy nie potrzebują może pomocy. Zawsze im powtarzam, żeby pamiętały o innych. Ten, kto daje innym, jest zawsze szczęśliwszy od tego, który dostaje. To ważne, by wyznaczać cel dla każdego z dziecka z osobna: „Masz trzech przyjaciół? A może znalazłbyś jeszcze dwóch?”.
Często lubimy wyjść gdzieś z rodziną któregoś z przyjaciół. Poznajemy wtedy jej członków, rozmawiamy o ich życiu, dowiadujemy się o ich codziennych radościach i problemach. W zeszłą niedzielę byłam na spotkaniu rodzin z klasy Alvaro. Alvaro i jego przyjaciele mają po 15 lat i wprost buzują energią. Dobrze jest porozmawiać z ich rodzicami i dowiedzieć się, jak sobie radzą ze swoimi pociechami. Bardzo dużo się uczymy, dzieląc się wzajemnie naszym rodzicielskim doświadczeniem i sposobami na utrzymanie naszych dzieci w ryzach.
Przyjaciele to prawdziwy dar. Musimy więc uczyć dzieci, by rozsądnie ich dobierały: w ten sposób ich przyjaźnie przetrwają nawet największe burze, a dzieci będą razem sobie pomagały i pracowały nad wieloma wspólnymi projektami.